Badania terenowe – Renata Płoskoń

Renata Płoskoń

Gorajec, woj. podkarpackie.

Materiały są dokumentacją badań terenowych realizowanych w ramach Letniej Szkoły Tradycji – Zielarstwo 2020 r.
Projekt dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz przy wsparciu Miasta Lublin.

Wykorzystanie ziół w ogrodzie/rolnictwie

Nazywam się Renata Płoskoń. Urodziłam się w roku 1971. Moje korzenie wywodzą się tutaj z Podkarpacia, z gminy Cieszanów. Urodziła się tutaj moja mama, ale wyszła za mąż do Przeworska, gdzie ja się urodziłam, spędziłam tam całe swoje dzieciństwo i młodość. Potem, już wchodząc w dorosłość, wyemigrowałam do Wielkopolski na 10 lat. I w 2000 r. wraz z mężem i z córką przyszliśmy mieszkać na wieś do starego, drewnianego domu po dziadkach.

Zdecydowaliśmy się na ten powrót, ponieważ chcieliśmy i odpocząć trochę od dużego miasta, znaleźć jakieś takie swoje miejsce na ziemi. Ciągnęło nas chyba po prostu wszystko to, co naturalne. W międzyczasie odnaleźliśmy się gdzieś tam po drodze razem ze słowem „ekologia”. Prowadzimy gospodarstwo ekologiczne, certyfikowane. Zajmowaliśmy się uprawą malin, gryki, sadem. I zaczęliśmy stosować przede wszystkim nawożenie naturalne.

Myśleliśmy zawsze, że jeśli konkretne rośliny, zioła, potocznie nazywane przez wiele osób chwastami, czyli to, co rośnie dookoła nas, co zazwyczaj wyrzucamy, namiętnie plewimy, jest dobre, jak się okazuje często, w walce o nasze zdrowie, we wspomaganiu się, to pomyśleliśmy, że też na pewno roślinom, które uprawiamy, przyda się taka dawka dobrej energii – mikro, makroelementów. No i tutaj zaczęła się nasza przygoda ze stosowaniem naturalnych gnojówek, naparów, odwarów. Najpierw odkryliśmy moc pokrzywy. Później nie tylko robiliśmy gnojówki czy opryski z pokrzywy, ale i zaczęliśmy stosować różnego rodzaju dodatki, czyli kłącza perzu, korzenie mniszka. Wrotycz, który jest taki dosyć gorzkawy. Dużo osób wspomaga się w odrobaczaniu, właśnie stosując go doustnie. Ale też był fajnym środkiem właśnie do oprysków roślin. O podobnym działaniu też można powiedzieć jeśli chodzi o piołun.

Jeżeli chodzi o takie rozgraniczenie, co jest chwastem a co ziołem, to na dobrą sprawę myślę, oczywiście według mnie, że chwastem można byłoby nazwać po prostu potoczną trawę, a praktycznie wszystko, co nas otacza, jest ziołem, ziołami – może powiedzmy tak. Często się mówi o ziołach, że jak np. nam coś dolega, to dane zioło do nas przyjdzie, czyli gdzieś tam znajdzie się w pobliżu nas. I gdybyśmy się tak rozejrzeli, no chociażby podagrycznik. Bardzo uciążliwy chwast, bardzo dużo osób na niego narzeka, bo korzenie się rozchodzą takimi rozłogami, niektórzy porównują to do perzu. Także rozchodzi się wszędzie, wyrywamy go. No, trzeba bardzo skwapliwie usuwać wszystkie części nadziemne, zielone. Z czasem korzeń, tak jak przy perzu, może ulec zmęczeniu i trochę odpuścić, ale fascynujące jest też to, że nazwa podagrycznik co nam mówi. Nazwa od lat przyjęta, od lat prawidłowa. Ale podagrycznik kojarzy się z podagrą. A jest to roślina, która wspomoże nas w leczeniu właśnie podagry, czyli problemów ze stawami. I niesamowita mądrość myślę, że naszych przodków tutaj też się ujawnia, bo oni bardzo często nazywali rośliny właśnie tak, że wiązały się one ze schorzeniem, na które ta roślina działa.

Żywokost, z czym się może kojarzyć żywokost. Można powiedzieć „żywa kość”. I co z żywokostem, czyli z „żywą kością”. Wszelkiego rodzaju złamania, stłuczenia, zwichnięcia to żywokost, nawet jeśli nie mamy maści żywokostowej, która jest dostępna jak najbardziej w aptekach. Troszeczkę już nam z powodu słoneczka uwiądł. Możemy nawet rozbić liść, jeżeli jesteśmy gdzieś w terenie, na spacerze. Zwichniemy kostkę. Możemy nawet rozbić liść, obłożyć nim nogę i naprawdę bardzo nas wspomoże przy tym bólu.

No wiele roślin można by było w ten sposób jak gdyby, ich taką etymologię odszukać. Co jeszcze z chwastów. Bardzo często tępimy pokrzywę, prawda? No, niestety, nie jest ona też chwastem, jest ona naprawdę niesamowitym ziołem. Ja używając pokrzywy, powiedzmy do zup, pod różną postacią taką, że tak powiem – bardziej na ciepło, długo miałam opór przed spróbowaniem jej na surowo. I każdy był zdziwiony „No, jak to? Mówisz o niej, no, zrobisz tam zupę czy usmażysz w cieście, ale nie spróbujesz na surowo”. No i tak mi było trochę wstyd. I kiedyś przyjechał kolega spod Łańcuta, który do każdego śniadania, do każdego posiłku, siadając, odchodził na bok, przynosił garść pokrzyw, szatkował i po prostu dodawał do wszystkiego. I mówi „Spróbuj, bo naprawdę zobaczysz, że ma się energię, ma się siłę”. A patrząc, ile on jej posiadał w drobnej posturze, no było to bardzo niesamowite. No i taką poszatkowaną spróbowałam najpierw z twarożkiem. Nie ma tragedii, nie piecze. Jeżeli ktoś lubi ostre rzeczy, jak paprykę, to spokojnie może spróbować, bo zaledwie smakowała jak jakieś takie danie, do którego użyliśmy trochę więcej pieprzu. Tylko warunek też, żeby ją w miarę drobno poszatkować. Wtedy możemy śmiało jej spróbować.

Bardzo lubię stosowanie ziół w kuchni, czyli w takim codziennym użytkowaniu. Fascynujące jest to w roślinach, że one czasami swoim smakiem, no, potrafią nas bardzo mocno ukierunkować. Jak chociażby, przykładowo, złocień miruna. Ona będzie bardzo gorzkawa, tak jak też piołun. Kwiatki stosujemy też do bukietów nawet w kwiaciarniach. No, bardzo lubię ten kwiat. Ale pokrzywa, która jest w miarę łagodna czy liście żywokostu, mają to do siebie, że smak jest bardzo delikatny. I można na przykład usmażyć je chociażby w takim cieście, w tempurze, w takim bardzo kruchym cieście. Podać zarówno na słodko, jak i na pikantnie. Można zjeść z sosem czosnkowym, a można zjeść z dżemem czy z cukrem-pudrem jako po prostu deser. Także niesamowite jest to, że jak gdyby jedną potrawę można podać w różnych wariantach. Na słodko i na wytrwanie.

Możemy używać jak najbardziej ziół przyprawowo. To też kuchnia. Możemy zrobić sole ziołowe, różnego rodzaju cukry. Chociażby z kwiatami, które są też w większości jadalne. Zaledwie kilka, no, nie polecam spożywać wewnętrznie. I jeżeli chodzi o zioła, które nas otaczają, możemy właśnie stosować je w gospodarstwie domowym. Czyli możemy robić różnego rodzaju octy, którymi możemy się wspomagać i doustnie, używać do sałatek, ale też możemy takich octów używać na przykład do porządków domowych chociażby. Mogą to być octy z dodatkami owoców cytrusowych. One wtedy bardziej wspomogą nasze porządki. Możemy pozyskiwać olejki eteryczne, chociaż takim tradycyjnym sposobem w domu nie jest to za bardzo możliwe. Ale możemy kupić olejki eteryczne z praktycznie wszelkich dostępnych ziół. Nie tylko u nas spotykanych, ale i zagranicą. O właściwościach bakteriobójczych, grzybobójczych i może jak najbardziej stosować nie tylko przykładowo na skórę, nie tylko jako dodatek do perfum, które możemy sami zrobić, ale właśnie też w gospodarstwie domowym, do chociażby umycia ściany, która zaczyna być zagrzybiała. Do odświeżenia okien, które też gdzieś tam mają nalot z powodu dużej wilgoci. Także to zastosowanie jest naprawdę bardzo szerokie.

Jeśli chodzi o nasze ogrody, fajnie jest nie siać tak do końca tak jak kiedyś stosowaliśmy to – grządki piękne. Jest jedna grządeczka, kilka rządków. Ja stosuję to bardzo tak naprzemiennie, czyli marchew, cebula. Ale przeplatam bardzo często aksamitką, nagietkiem. Dlatego że są to rośliny, szczególnie aksamitka, potocznie nazywana śmierdziuchem, prawda, bo jednak ten zapach, no, nie każdego przyciąga. Ale powoduje, że jeśli obsadzimy nią, powiedzmy nasze grządki czy wsadzimy tak dowolnie, to nie musi być w rządku, ja też lubię wsadzić tam, gdzie po prostu jest miejsce, żeby sobie rosły. Powodują jak gdyby zaburzenia w węchu wielu różnych owadów. Powoduje, że owady tracą jak gdyby zapach danej rośliny i chcąc zaatakować marchewkę, jeżeli będzie przy niej rosła aksamitka, one zgubią ten zapach i nie będą wiedziały, będą trochę zdezorientowane, nie będą wiedziały do końca, co się dzieje, gdzie ta marchew jest. Także dobrze jest tez cebulę i pora stosować naprzemiennie. Także jest właśnie kilka takich różnych ziół, które powodują, że mylimy te owady i możemy się ustrzec stosowania chemii.

Jeżeli chodzi o choroby grzybowe, pleśniowe, różnego rodzaju potocznie nazywane – zarazy, mówi się ogólnie o zarazie ziemniaczanej, możemy się wspomagać właśnie opryskami z ziół. Czyli możemy robić odwary czy napary z pokrzywy, z dodatkiem wrotyczu, piołunu. Możemy opryskiwać, możemy podlewać, robić właśnie gnojówki. No, nie każdy ma możliwość zrobienia gnojówki, jeżeli ma bardzo malutką działkę albo ma ogród na balkonie. No, zapach nie jest najprzyjemniejszy. Trzeba wytrzymać kilka do kilkunastu dni, w zależności od pogody, żeby wszystko nam przefermentowało. Ale wtedy możemy zioła na przykład zaparzyć, odstawić na parę godzin bądź do drugiego dnia. I w proporcji 1:10, jeżeli zrobimy mocny napar z ziół, możemy jak najbardziej opryskiwać rośliny, żeby wspomóc je właśnie w walce z chorobami. Żeby spowodować, że ta roślina jest zdrowsza, ma siłę, nie da się jak gdyby zaatakować. Także jak najbardziej możemy właśnie zioła stosować tutaj w tym temacie.

To da efekt, jeśli będzie to jak gdyby początkowe stadium. To trochę jest tak jak z grypą. Jak czujemy, że coś nas bierze i jeżeli coś się zaczyna dziać z rośliną, no weźmy na przykład chociażby pomidory. Jeśli gdzieś tam zaczyna się żółknięcie liści, usuniemy zażółknięte liście, no mój tata zawsze mówił „Pamiętaj, liść nie powinien dotykać do ziemi, usuwaj te dolne liście, żeby nie dotykały do ziemi”, bo wtedy te choroby z ziemi szybciej przechodzą, to usuwamy takie liście. Ale stosujemy właśnie opryski z takich odwarów roślinnych. Co najmniej raz w tygodniu, nawet i dwa razy w tygodniu, ponieważ nie ma to wpływu później na jakość owocu. Nie ma to okresu takiej karencji, jak powiedzmy przy środkach chemicznych. I wspomagamy roślinę właśnie w walce z daną, z daną chorobą.

No, jest bardzo wiele możliwości stosowania naparów chociażby. I możemy, powiedzmy, zalać pokrzywę. Ale proponowałabym, żeby zrobić mieszankę roślin, czyli rośliny, które będą działały powiedzmy grzybobójczo, ale też będą działały wspomagająco na roślinę, dając jej dodatkowo potas, jakieś mikroelementy, czyli wzmacniając suplementację rośliny. Więc fajnie byłoby dodać jakieś kłącze perzu. Ale i też wrotycz, który jest gorzkawy i powoduje, że pewne owady na przykład nie siądą, bo im ta roślina nie posmakuje. No, problem jest ze ślimakami, na nie trudno coś wymyślić. To jest inwazja niesamowita. Ale możemy przygotować sobie taki napar z pokrzywy, dodać wrotycz. Wrotycz, piołun i glistnik mają podobne działanie. Mają taką mocną gorycz, jeżeli byśmy spróbowali. Tym samym owadom nie smakują. Działają też pasożytniczo, ale i też bakteriobójczo. I zalewamy wrzącą wodą, zostawiamy do ostygnięcia i do następnego dnia. Po czym na następny dzień, jeśli przygotowalibyśmy sobie, powiedzmy wiaderko pięciolitrowe, to ja robię to w ten sposób, że rozdrobnię zioła, nałożę tak ponad pół wiaderka, zaleję wrzącą wodą, odstawiam do ostygnięcia i do następnego dnia, żeby napar nam dobrze naciągnął. I na drugi dzień, w proporcji 1:10, czyli na litr naszego naparu dodaję 9 litrów wody, razem mamy 10 litrów i możemy tym opryskiwać rośliny.

Możemy stosować zarówno rośliny świeże, jak i suszone. Z tym, że musimy pamiętać, że roślina przy suszeniu traci na wadze. W zależności od roślin może to być powiedzmy 1:8, czyli z kilograma danej rośliny, po wysuszeniu zostaje nam 20 deko, ponieważ 80% rośliny nam odparowywuje. I wtedy, przygotowując taki napar, musimy pamiętać o tym, że nie dajemy już tak dużo tej rośliny, tylko zmniejszamy odpowiednio ilość, czyli na przykład nie dajemy kilograma, wystarczy nam zaledwie 20 deko, żeby uzyskać ten sam efekt. Także to też jest dosyć istotne.

W zależności od tego, w jakim czasie zbieramy zioło, dobrze jest, żebyśmy wiedzieli, jaką część rośliny pozyskać. Wróćmy chociażby do naszego, przykładowo do naszego żywokostu. Jest korzeń, liść, tutaj jeszcze mamy kwiaty. Jeżeli chcemy pozyskać korzeń, to pozyskujemy go wiosną bądź jesienią. Dlaczego? Dlatego, że w korzeniu jest wtedy wszystko zawarte, co jest niezbędne nam, co jest niezbędne do tego, co chcemy uzyskać. W momencie gdy roślina wyrasta, ona całą swoją siłę przekazuje w górę, ponieważ chce wykształcić ten kwiat. I jeśli potrzebujemy coś z rośliny w okresie letnim, tak jak teraz, nie kopiemy już korzenia, dlatego, że w korzeniu, no, korzeń się stara utrzymać roślinę przy życiu. I wszystko to, co najcenniejsze, przechodzi jak gdyby do tej części nadziemnej. Czyli wtedy stosujemy praktycznie czubki rośliny. Kwiaty razem z listkami. I tak jest przy większości roślin, jeżeli wiemy oczywiście, czego chcemy użyć. Jeżeli chodzi chociażby o pokrzywę, możemy zastosować też korzeń, w tym okresie takim gdzie roślina jeszcze nie wypuściła, czyli zimowym, wczesnowiosennym. Później mówi się, że najlepsza jest majowa pokrzywa, jak najbardziej. No, ale co zrobić, jeżeli na przykład chcemy chociażby zaparzyć sobie herbatę z takiej młodej pokrzywy w sierpniu. No to już jest taki miesiąc trochę odległy jeżeli chodzi o ten maj. Dobrze jest ją po prostu przykosić. Ona wtedy będzie miała cały czas młode odrosty. No i wiadomo, może nie będzie już tak smakowała jak majowa, ale nie będzie też bardzo od niej odbiegać. Jeśli ta pokrzywa nam przerośnie. I już niestety okaże się, że jest taka bardzo, bardzo dojrzała, to wtedy możemy pozwolić jej dojrzeć. Tak jak tutaj widać, mamy nasionka. I nasion możemy potem używać jako przyprawy w kuchni. Jeśli będzie już taką dorosłą pokrzywą, to też możemy, jest bardzo wtedy łykowata, niektórzy robią sznurek, który jest bardzo trwały i solidny też właśnie z tej części pokrzywy. Także w roślinach tak to jest, że oddaje nam to, co potrzebujemy i zawsze możemy, w każdej porze roku znaleźć coś dla siebie. Tylko musimy wiedzieć, gdzie taka roślina występuje, gdzie rośnie. No bo trudno przekopać nagle pół ogrodu czy gdzieś tam pójść nad rzekę, kiedy szukamy żywokostu, bo lubi teren, gdzie jednak ma dostęp do wilgoci, i przekopać, prawda, rów nad rzeką, żeby znaleźć. Dobrze jest wiedzieć, gdzie taka roślina występuje, gdzie rośnie, żeby w razie potrzeby można było z niej skorzystać.

Jeśli chodzi o zastosowanie naszych naparów do oprysków, to musimy pamiętać tak jak przy wszelkiego rodzaju opryskach, no, niestety, nawet takich chemicznych, które dużo osób stosuje. Nie robimy tego na pewno w pełnym nasłonecznieniu. Bo jednak roślina żyje, oddycha i w momencie gdy jest 40 stopni powiedzmy do słońca, a my ją potraktujemy chłodnym naparem, no to ona może się po prostu w cudzysłowie, wręcz zagotować, jeżeli będzie bardzo delikatną rośliną. Starajmy się to robić albo wcześnie rano, albo wieczorem. Chyba że jest dzień zachmurzony. Jeżeli chodzi o jakiś delikatne wiatr, praktycznie nie będzie on nam przeszkadzał, dlatego że naturalne opryski, tak jak wspomniałam, nie mają takiego okresu karencji. Chyba że zastosujemy coś bardzo gorzkiego. No, wiadomo, nie będzie nam smakowała sałata, którą zerwiemy i która była spryskana gorzkim ziołem. Więc poczekajmy chociaż z dwa, trzy dni nim tą sałatę będziemy jeść. Ale śmiało możemy stosować bez czasu karencji. No i tak jak wspomniałam, rano, wieczorem, chyba że jest dzień zachmurzony i jest niezbyt wysoka temperatura, to też możemy stosować je w dzień.

To jest w zupełności bezpieczne. Bo jeśli my te same zioła, powiedzmy, pijemy w herbatach, używamy w pestach, dodajemy do zup i nic się nam nie dzieje, to tak samo jeżeli spryskamy nią roślinę, tak samo też nie będzie z tym żadnego problemu. No, może być tak, że ktoś ma alergię na daną roślinę bądź jest uczulony. No, wtedy musimy o tym pamiętać. Są rośliny, które na przykład są tak zwanymi roślinami fotouczulającymi. Także jak chociażby dziurawiec. Jeżeli stosujemy napar czy herbatę z dziurawca, nie powinniśmy wychodzić na słońce, ponieważ możemy dostać plam na skórze. I są właśnie takie rośliny fotouczulające. Aczkolwiek jeżeli chodzi o roślinność, to tutaj, no, nie grozi roślinie, że się zarumieni, prawda?

Jeżeli chodzi o gnojówki, to tak jak przy naparach, odwarach czy chociażby stosowaniu tych naszych, potocznie powiedzmy, chwastów, które są w ogrodach, to myślę, że ogranicza nas tylko nasza wyobraźnia. Ja do gnojówki wrzucam po prostu to, co mam pod ręką. Gdzieś pokrzywa wchodzi mi zbyt bardzo w działkę, wyrywam ją, wrzucam do beczki. Rozsiało się za dużo mniszka, bo nie zebrałam wszystkich kwiatów bądź przyleciały gdzieś tam skądś z wiatrem, to wyrywając mniszek też wrzucam go do beczki. Perz też niestety jest u nas bardzo uciążliwą rośliną, jeżeli chodzi o działkę. Tak samo ląduje w beczce. Więc wrzucam tam wszystko, co mam pod ręką, bo wychodzę z założenia, że jeśli to są rośliny dobre dla nas, bo pijemy z nich prawda herbatki, często kupujemy mieszanki różne ziołowe w aptekach, to dlaczego nie miałyby być dobre też dla roślin, które przecież później spożywamy.

Także wszystko ląduje w beczce, zalewam wodą. Mam zawsze drewniany kijek powiedzmy wycięty chociażby z leszczyny czy gdzieś tam wadzi jakaś gałąź, to wystarczy ją tam troszeczkę obciosać, postawić sobie przy beczce czy wbić w ziemię. Przykrywamy nieściśle. U mnie nawet często jest to powiedzmy jakaś deska, którą przykrywam beczkę, żeby też był dostęp powietrza. Codziennie bądź dwa razy dziennie mieszam. No i obserwuje się. Obserwuje się najpierw, że ta woda zaczyna się pienić. Potem niestety, nie musimy już obserwować, bo dochodząc do beczki czujemy zapachy, także… Wiemy, że jednak tam coś się dzieje, wszystko pracuje. Mieszamy nadal. W momencie gdy jak gdyby skończy się to pienienie, ten zapach też z czasem będzie, ale dużo łagodniejszy, to wiemy, że ta gnojówka już jest gotowa. W zależności od pogody, od temperatury, może to być różny czas, dlatego dobrze jest jednak obserwować to pienienie się i zapach. Widać, że to pracuje, później się uspokaja. To jest trochę jak robienie octu w domu, powiedzmy. Bo jeżeli będą temperatury wysokie, może się okazać, że już po czterech dniach będzie gnojówka gotowa. A jeśli trafimy na taki okresy jak niedawno, deszczowe, chłodne, no to może to być dwa, trzy razy dłuższy okres czasu nim ta gnojówka będzie gotowa do użytku. I też co najmniej 1:10 ją rozcieńczamy. Czyli bierzemy litr gnojówki, 9 litrów wody, rozrabiamy w wiaderku. No i taką gnojówkę najlepiej i najbezpieczniej jest używać do podlewania. Żeby zasilać nią rośliny. Możemy też te rośliny, powiedzmy, stosować w ten sposób, chociażby te, które wrzucamy do gnojówki.

Najczęściej jest znana gnojówka właśnie z pokrzywy. Dlatego że jest to niesamowita taka bomba mineralna, witaminowa dla naszych roślin. Wspomaga ich wzrost, ich witalność. Możemy przy sadzeniu, chociażby pomidorów, bo zazwyczaj już wsadzamy jakieś takie podrośnięte sadzonki, to wkładamy pokrzywę do dołka, który przygotowujemy do pomidora. Trochę przysypujemy, wkładamy pomidora i ja jeszcze, wkładając pomidora, obkładam, wkładam kilka gałązek pokrzywy i wtedy dopiero przysypuję ziemią na równi. Ale jak jest jej za dużo i muszę ją ściąć, żeby wybiła młoda pokrzywa, żeby ją odnowić sobie, to wtedy kładę ją między rzędami. Nie dosyć, że powoduje, że chwasty tak nie idą do góry, bo jednak ta pokrzywa najpierw zwiędnie, przyklei się jak gdyby bardziej do ziemi. Tym samym można powiedzieć, że to jest taki trochę rodzaj ściółki. Rozkładając się będzie oddawała swoje dobro roślinom, przy których jest położona. Także możemy chociażby w ten sposób też ją wykorzystać. Nie zawsze to musi być gnojówka. Może być chociażby tak. Można ją ułożyć w redlinie jeżeli… Wiadomo, jeżeli ktoś ziemniaki uprawia towarowo, no to nie jest w stanie naręczami przynosić tej pokrzywy i tak rozkładać w ziemniakach. No, wyglądałoby to trochę komicznie, jak, prawda, rolnik ma 10 hektarów do przejścia i jest to nie bardzo realne. Ale jeśli mamy ogródek i jesteśmy tak trochę zakręceni na punkcie eko, to warto sobie wtedy tej pokrzywy przynieść i po prostu rozkładać, powkładać sobie w te redliny. Czyli jak ziemniaki są w tych kopczykach tak zwanych, redlinach, powkładać sobie w tych redlinach. Jeśli ktoś ma dostęp do słomy, można później wyłożyć słomą i wtedy to już tak, można powiedzieć, że to taka namiastka permakultury. Czyli pokrzywa się pod słomą rozkłada. Słoma powoduje, że utrzymuje też wilgoć, czyli ten rozkład jest też szybszy. A dodatkowo, jak ziemniak ma wilgoć, lepiej się rozrasta. To jest taka trochę obserwacja i przeniesienie chociażby tego, co się dzieje w lesie. Spadają liście, jest ściółka, ta ziemia jest, nie jest taka wyschnięta. Bo jednak teraz w okresach suszy, no jest duży problem z tą suchą ziemią. A tutaj jest jednak taka osłona dla tej ziemi, a ta pokrzywa pod spodem, chociażby pod tą słomą naprawdę dużo dobrego odda i, no i zaowocuje nam później w naszych plonach.

Ja stosuję zazwyczaj do podlewania, do oprysku boję się, że może być za mocna, że może trochę sparzyć rośliny. Także trzeba by było po prostu próbować. Ale myślę, że bezpieczniejsze jest podlewanie. A jeśli chodzi o opryski, to wybrałabym właśnie chociażby napar czy jakiś wywar z rośliny.

Wszystko, co zostanie, czyli jeżeli wybierzmy już gnojówkę z naszej beczki, te rośliny będą takim, można powiedzieć, błotkiem. No bo wiadomo, one w wodzie ulegają rozkładowi. To możemy je chociażby dać na kompost czy właśnie zakopać gdzieś tam na działce. Delikatnie przekopać, żeby były nawozem dla naszych roślin. Ale ja zazwyczaj wyrzucam je na kompost.

Taka gnojówka zastępuje nam nawożenie, jeżeli chodzi… porównując do takiego tradycyjnego nawożenia, to zastępuje nam po prostu środki, które kupujemy. Typu granulaty jakieś czy inne nawozy. Potocznie nazywamy to nawozami. Bo tutaj mamy taką dawkę mikro, makroelementów, różnego rodzaju witamin, że jest to no, niesamowite wsparcie dla rośliny. I w zupełności wystarczające, jeżeli chodzi o zastosowanie właśnie w ogrodnictwie.

Wiadomo, kompost to zazwyczaj są wszystkie odpadki nasze z gospodarstwa domowego. Chociaż w miastach często mamy działki jednak poza miejscem zamieszkania, bo mieszkamy gdzieś tam w blokach, działkę mamy na ogródkach działkowych, no i nie zawsze jesteśmy w stanie zanieść te odpadki, tylko dajemy je jako odpadki biodegradowalne. To co wtedy? Dajemy na kompost, proponowałabym na spód jakieś drobne patyczki, żeby też była cyrkulacja powietrza. Żeby ten kompost nie kisił się, nie pleśniał, tylko żeby on mógł się swobodnie przerabiać. Dajemy skoszoną trawę. Dajemy, potocznie mówiąc, chwasty, które wyrywamy. Ja używam, ja wrzucam nawet z korzeniami, bo uważam, że to niczemu nie przeszkadza. No perz, perz i korzeń perzu i pokrzywy może być dosyć uciążliwy. Także musiałby się kompost bardzo dobrze przerobić. I chociażby krwawnik. Roślina, którą na pewno wszyscy znają, wiele osób używa. Rozdrobniony krwawnik, wystarczy, że go poszatkujemy, przesypiemy i pokrzywa, powoduje przyspieszanie kompostowania. Także śmiało możemy używać i ten kompost, i nie będzie tam nam latami tkwił. Dobrze jest też chociaż raz, bądź dwa razy w roku go przełożyć. Czyli jak gdyby odwrócić, górną warstwę przełożyć na dół, żeby ta dolna znalazła się do góry. To też przyspieszy, jednak będzie swobodniejszy dostęp powietrza i nam przyspieszy kompostowanie.

Kompost możemy stosować w różnoraki sposób. Możemy go przekopać z ziemią. Czyli rozłożyć go, roznieść po działce. Delikatnie przekopać. Możemy go użyć praktycznie tak jak ściółki, czyli posypać nim ziemię. Możemy go posypać chociażby między rządkami. Jeśli są jakieś delikatniejsze rośliny, tak jak na przykład pomidory, to dobrze by było, gdyby może, gdy nie mamy pewności, czy ten kompost jest tak naprawdę dobrze przekompostowany, a powiedzmy, chcemy go już użyć, żeby on bezpośrednio nie dotykał łodygi rośliny. Czyli nawet jak go rozkładamy, nie zawsze mamy czas na przykład, żeby przekopać, więc chcemy go tam wrzucić, żeby on tam powoli, powoli rozkładał się nadal i wsiąkał nam w ziemię, tą ziemię zasilał, to odsuńmy go trochę od łodygi pomidora. Żeby bezpośrednio jednak kompost nie dotykał tej łodygi. Możemy w te redliny chociażby go włożyć. Niektórzy tez zalewają kompost wodą i przerabiają go na gnojówkę, właśnie do podlewania. Także możemy go wykorzystać właśnie na takie różne sposoby.

Może nie mówmy tutaj o takich latach sześćdziesiątych, siedemdziesiątych, gdzie tych nawozów stosowało się tonami i było to normalne, że każdy kupował gdzieś tam w GS-ach i przywoził furmankami i praktycznie pola były nimi zasypywane. Ale w jeszcze wcześniejszych latach, nawet kiedy te nawozy nie były ogólnie dostępne, to nasze babcie, prababcie stosowały właśnie rośliny. Wykładały nimi swoje poletka. Chwasty często, ja może później pokażę, możemy wyrywać, układać korzeniami. Tylko zawsze układam korzeniem na korzeń, żeby ten korzeń się nie wrastał, żeby był na zielonym, prawda? Także lata temu stosowało się. To z czasem zanikło, no bo weszły wygodne nawozy w proszku czy w granulacie. To było wygodne, szybkie, kiedyś nie najdroższe. Także zastąpiło to właśnie takie tradycyjne nawożenie. Ale teraz w tej dobie, gdzie chcemy wesprzeć nasze środowisko, wracamy i szukamy właśnie tych korzeni i tego, co stosowało się kiedyś.

Opowiem Państwu o pewnym takim doświadczeniu, które zrobiłam z gryką. Weźmy pod uwagę ostatnie dwa lata. Jeden rok była gryka posiana i przeorana. Przeorana w fazie, kiedy było dużo rośliny zielnej. W następnym roku wysiałam znowu grykę. Z tym, że już na nasiona. Okazało się, że gryka była bardzo wysoka, bardzo gęsta. Jak gdyby taka szeroka. Nie była to taka cieniutka roślinka. Słoma była tak gruba, że jeszcze nie widziałam. Słoma była praktycznie grubości mojego palca. Pole od 20 lat nie było, nie były na nim używane żadne nawozy takie konwencjonalne. Czyli kupowane w sklepach. Były stosowane wcześniej gnojówki czy opryski właśnie roślinne. I okazało się, że no, gryka w smaku – kupowali ją ode mnie ekolodzy, ale też i osoby, które są wege i które zwracają uwagę na to, co jedzą. Więc bardzo sobie chwalili w ogóle smak tej gryki. Mówili, że jest zupełnie nieporównywalna z taką kupioną nawet na targu gdzieś tam od rolnika. I plon też był bardzo zadowalający. W tej chwili na tym samym polu rośnie zboże. Nadal bez zasilania jakimikolwiek nawozami konwencjonalnymi. I okazuje się, że wygląda ono równie ładnie, a nawet i ładniej niż zboże na sąsiednich polach. Także możemy jak najbardziej uprawiać w polach zboża, no, cokolwiek byśmy chcieli. Mogą to być jakieś rośliny jagodowe, jeśli będziemy je odpowiednio suplementować właśnie tutaj jak gdyby roślinami.

Wiedzy szukam w książkach. Wiadomo, w dzisiejszej dobie nie da się nie zajrzeć do internetu. No bo chyba każdy czegoś tam szuka. Ale książki. Spotykam się ze znajomymi na różnego rodzaju spotkaniach zielarskich czy konwentach zielarskich, gdzie właśnie poruszane są tematy właściwości, zastosowania głównie ziół, czyli tego wszystkiego, co, co nas otacza.

No i to jest no, niesamowita baza i możliwość podzielenia się doświadczeniami, właśnie wiedzą. Jak szukam czegoś tak dogłębniej, to zaglądam często na stronę profesora Różańskiego.

Także posiłkuję się wiedzą u doktora Różańskiego, na jego blogu. No, jest to po prostu kopalnia wiedzy i można tam znaleźć bardzo dużo informacji. Jest kilka blogów właśnie zielarzy w Polsce, którzy mają niesamowitą wiedzę i się bardzo chętnie nią dzielą. Ale chyba takie spotkania i jak to się mówi, te kuluarowe dyskusje przynoszą bardzo, bardzo dużo.

Galeria

Filmy