Badania terenowe – Anastazja Sidor

Anastazja Sidor

Puńsk, woj. podlaskie

Materiały są dokumentacją badań terenowych realizowanych w ramach Letniej Szkoły Tradycji – Zielarstwo 2020 r.
Projekt dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz przy wsparciu Miasta Lublin.

Rola ziół w obrzędowości rodzinnej, dorocznej i związanej z nią plastyce obrzędowej

Nazywam się Anastazja Sidor, pochodzę stąd, mieszkam od wielu lat w Puńsku i jestem miejscowa, tutaj się urodziłam. W tej chwili jestem emerytka, ale bardzo długi czas pracowałam w szkole. Ja się wychowałam w te grupie miejscowej tuta gdzie mieszkają Litwini to jest grupa Dzuków. Troszeczkę na pograniczu z tą grupą suwalską, gdzie są wpływy takie z różnych dziedzin. I tak się z tym identyfikuje.

Wiedzę na temat ziół to mam, że tak powiem bardzo różnorodnie. Także gdzieś tam z rodziny, gdzieś tam ze wsi, gdzieś tam od kogoś z usłyszenia, z literatury też, nie ukrywam. Też przygotowywałam się, bo bardzo często brałam udział w tych obrzędach nocy świętojańskiej, gdzie właśnie zajmowałam się tym wróżeniem z ziół. Też stąd taka wiedza jakoś ciągle tak wzbogacana, ciągle ona była potrzebna, także interesowałam się tym. Natomiast nie mogę powiedzieć, że gdzieś tam od babci, od prababci znam, dlatego że nie mieszkaliśmy z babcią. Babcia zmarła bardzo młodo, więc takiej wiedzy nie posiadam. Bardzo niewiele tej wiedzy takiej z pokolenia na pokolenie. Także moja wiedza jest taka bardziej już książkowa, ale bardzo duża cześć tej wiedzy jest taka stąd. Jak nazywano, do czego używano te ziele. Były używane tak jak w każdym domu tutaj w tych miejscowościach, także używano przy różnych okazjach, tak jak i wszyscy, i w obrzędach rodzinnych, i obrzędach świat kalendarzowych, w tym cyklu rocznym całym. […]

Możemy tak przejść przez kalendarz, jeżeli weźmiemy od samego początku roku, to zaczynają się chyba najwcześniej wiosną ten okres Wielkanocny, Palmowa Niedziela przygotowywanie palm. Palmy były bardzo proste przygotowywane tylko […] najczęściej jałowiec, bo on był zielony. Wtedy jeszcze wymarzały te różne cisy czy jakieś tam tuje, czy jakieś wiecznie zielone drzewa. […] zielony był jedynie, oprócz sosny, drzew iglastych, to jałowiec jest taką rośliną wiecznie zieloną, gałązki wierzby, no i jakieś tam ozdabiano, jakimiś tam zielonym czy coś, co zakwitało kiedy Wielkanoc była, wtedy były takie proste palemki. Jak się wróci z kościoła, to palmą święconą domowników, którzy nie byli w kościele, to ich trzeba było tak na zdrowie, na szczęście tą palma tak lekko stuknąć.

Trzeba mieć tę palmę, która jest poświęcona i trzeba ją trzymać na oknie, żeby gdzieś tam piorun nie uderzył, trzeba mieć później na wypasanie bydła też tą palmą można troszeczkę pogonić to bydło. Krowy pogonić tym, żeby one wróciły szczęśliwie i dobrze się pasły.

Dalej to już się zaczyna wiosna, już ja nie wypasałam krów, nie brałam udziału w tym, natomiast wiem z literatury, że to było ozdabianie krów wiankami […] pastuszkowie wypasali pierwszy ten wypas w pole, czyli to były te pięknie przystrojone, te rogi krów i głowy krów. To już troszeczkę inne czasy. To z opowiadań wiem.

Na Zielone Świątki przyozdabiano obrazy, to były gałązki brzóz, które właśnie za obrazami tymi były na ten dzień wystrojone. […]

W tym roku przypatrywałam się, jak to jest na Oktawę Bożego Ciała. Były święcone nieduże takie bukieciki z różnych kwiatów. Dzieci przynosiły je do święcenia, natomiast w sąsiedniej parafii opowiadali, że to były też wianuszki takie małe i widziałam dwie dziewczynki takie wianuszki miały. Gdzieś tam matka czy ojciec pochodzili z innej parafii. Natomiast pytałam tutaj ludzi, też nie pamiętają. […] ale też może się to wiązać z tym, że wiele zakazów było takich bardzo małych, dla tej miejscowości czy dla tej parafii […] już w parafii w Sejnach było to inaczej. […]

Oktawa Bożego Ciała […] w trakcie Bożego Ciała strojono te ołtarzyki. U nas skoro był teren przygraniczny, to tych ołtarzyków nie bardzo można było stroić jeszcze w tym okresie, bo jesteśmy w strefie przygranicznej. Tu wiele zakazów było takich niepotrzebnych. Ale już później, jak się zaczęły lata dziewięćdziesiąte, to już wtedy te ołtarzyki były strojone. Tutaj oczywiście i kwiaty różne ogródkowe, i brzózki, i to co rośnie, gdzieś tam kwitnie w polach. To wszystko było użyte do przystrojenia tych ołtarzyków w kościele.

Na świętego Jana to właśnie zioła są najważniejsze. […] w głównej roli jest kwiat paproci, którego się szuka o dwunastej w nocy i ta paproć jest taka na to szczęście, dążenie do tego szczęścia – żeby być szczęśliwym przez cały rok i w życiu w ogóle. Ale też te wszystkie zioła zerwane przed nocą świętego Jana, w przededniu świętego Jana mają największą moc. […] jeżeli ktoś się zajmuje ziołolecznictwem, albo nawet się nie zajmuje, ale zrywa zioła, żeby je przechować do leczenia, to one 23 czerwca trzeba właśnie zrywać, to wtedy one są skuteczne, one pomagają wtedy dla zdrowia szczególnie. I też trzeba wieńce różne z tych ziół, panny robią, z tych kwiatów.

Też wróżą sobie. Trzeba zerwać te zioła, dziewięć ziół zerwać z pól, dziewięć ziół zerwać z bagien i dziewięć ziół z lasu. To wszystko można mieć w wieńcu i to przynosi szczęście. No chociaż jak nie ma tych dziewięciu ziół stamtąd, to przynajmniej to w sumie dziewięć, żeby było różnych ziół. Czyli też właśnie takie powinny się znaleźć zioła do wróżby. Z tych ziół wróżono. Niekoniecznie wieniec z tego można było pleść, ale można było z tych ziół wróżyć, ale to już robił ktoś, kto się zna na tym. Tylko przynosili ludzie, panny czy kawalerowie przynosili te zioła do wróżki i na podstawie tego, co było zerwane, wróżono. I właśnie wtedy jak jest ta magiczna liczba dziewięciu w naszej tradycji, to ona też jakby obraz tego, co było, co czeka, co będzie. Także ta magia właśnie nocy świętojańskiej. W tradycji chrześcijańskiej jest siedem liczba wszędzie, to jest dziewięć to jest największa liczba czegoś tam, bo później to już nie wiadomo, ile tam już jest. […] dziewięć, czyli dużo jest, w tym znaczeniu. W bajkach jest za dziewięć gór, za dziewięć rzek […] wędruje się do innego światu. Czyli te zioła zerwane są w dużej ilości, jakby wchodząc w tę magię zaświatów.

Dożynki odbywają się 15 sierpnia w Puńsku i tu są wykonywane właśnie te wieńce dożynkowe. I tutaj są tez robione te święcone zioła i robione są wieńce. To w kościele, ale kiedyś w dawnych czasach, to jak kończono żęcie zboża, żęcie żyta, wtedy przynoszono na to zakończenie wieniec dla gospodarza. Wręczano dla gospodarza. Wieniec mógł być w postaci takiej równianki, czyli pięknie ułożone kłosy żytnie […] tak właśnie dużo i równiutko ułożone, i ich jest dużo. Równe takie te kłosy – najdorodniejsze, najpiękniejsze. I on mógł być tylko związany krajką […]. Bo się miało, jak się kosiło zboże, tą krajkę do koszuli. Albo też stojący, czyli dzielono to zboże na trzy części […] to był też rodzaj takiego wieńca. I też mógł być jeszcze rodzaj takiego wieńca na głowę. Też taki podwyższony, pięknie ozdobiony różnymi kwiatami polnymi, także te wieńce takie były u nas. Także to było na zakończenie żęcia żyta, bo to była bardzo ciężka praca. Żyto to jest zboże chlebowe, a chleb najważniejszy jest w tej tradycji i trzeba było tę właśnie uroczystość specjalnie uczcić i dlatego te zwyczaje żniwne były bardzo uroczyste. […] Jeżeli to było gospodarstwo, to zawsze żąć żyto pomagali sąsiedzi czy pomagała rodzina, czyli wtedy to przynoszono dla gospodarza domu. I później wszyscy uroczyście się bawili, bo się cieszyli z tego powodu.

Następnie odpust. Obowiązkowo i koniecznie trzeba było na Matki Boskiej Zielnej, czyli na 15 sierpnia kiedy […] był ten odpust tytularny, czyli najważniejszy […] i były robione takie bukiety, jakby wiązanki, równianki takie w sumie. Każda rodzina czy każda osoba miała mieć tę równiankę ze sobą. Ona była z kwiatów najczęściej ogródkowych, ale też musiało być i kłosy zbóż, i to właśnie na pamiątkę Matki Boskiej, która wstała z grobu i zostały po niej tylko kwiaty w trumnie. Także na tę cześć przynoszono do świecenia te zioła i te zboża. Później zaczęto już robić wieńce takie kościelne. Do kościoła też robiły, wsie robiły, organizacje robiły, rodziny robiły. No i to już do tego wykorzystywano i kłosy, i słomę, i kwiaty, i różne inne zioła, które były wtedy akurat, kwitły do ozdabiania.

Święto zmarłych, więc wtedy kwiaty do przystrojenia grobów. Obowiązkowo to były też, z dzieciństwa pamiętam, to były właśnie te drzewa iglaste, te świerki czy gałązki wiecznie zielonej jodły, która symbolizowała wieczne życie. Trzeba było przystroić bardzo prosto, jakoś tam tych kwiatów dużo nie było, ale tymi gałązkami. Też przy zmarłym, kiedy w tej obrzędowości kalendarzowej jodła czy świerk też pojawia się do wykonywania wieńców, nawet do oznaczania tego domu, w którym jest pogrzeb, też kładzie się te gałązki zielone, żeby było widać, że tu właśnie jest ścieżka. Zimą, śnieg jest, biało, a tutaj gałązki lezą zielone i wiadomo, że w tym domu jest pogrzeb.

Też choinka w sumie, w moim dzieciństwie to już ona była, wcześniej na wsiach nie za bardzo to była choinka, ale też na Boże Narodzenie i też wiecznie zielone drzewko, które trzeba wystroić, które trzeba ozdobić, które trzeba jakoś tam pięknie zaprezentować w tym zimowym okresie.

No to przede wszystkim zioła lecznicze trzeba mieć, bo nie wiadomo, kiedy ktoś zachoruje i kiedy komuś przyjdzie użyć – takie jak piołun, jak kwiat lipowy, jak tamte inne przeciwgorączkowe czy zioła, które pomogą dość szybko, to trzeba zawsze je mieć.

W wesele głównie tutaj ruta, zielony krzew, który właśnie panny powinny mieć w przygotowaniu przez cały rok – dlatego, że nie wiadomo, kiedy przyjdzie ten szczęśliwy moment, żeby wyjść za mąż. Także zimą przykrywano krzaczek ruty jakimś naczyniem czy jakimś kocem, […] czymś, co było pod ręką akurat, żeby ona nie wymarzła. Bo kiedyś takie mroźne zimy były, że one wymarzały. Jeżeli którejś tam się szykowało za mąż wyjście, a często wychodzili za mąż zimą, to właśnie żeby nie trzeba było jej tam szukać pod tym śniegiem, żeby ona była przykryta i żeby zrobić wianek z ruty. To właśnie ruta do tej obrzędowości rodzinnej takiej była bardzo ważna, śpiewano o niej pieśni […]. Dróżki, które tej pannie młodej plotły ten wieniec ruciany, to właśnie się cieszyły z tego, że ta panna ma ten wieniec ruciany, bo nie każda zachowała go, bo czasami się zdarzało, że któraś tam gdzieś traciła po drodze. Się żegna panna młoda. Jak wychodzi ze swojego domu, to się żegna z matką, z ojcem, z braćmi, z siostrami. I później idzie do ogródka rucianego i się żegna z rutą. Żegna się ze swoim dziewictwem, ze swoim rodzinnym domem, także też o tym pieśni są śpiewane, że ona zostawia tę rutę jakby dla młodszych sióstr czy dla koleżanek i już nie będzie nosiła tego wianka rucianego na głowie. Nie ma prawa nosić tej ruty, bo to symbol takiej cnoty czy takiego dziewictwa, symbol niewinności tej panny młodej. Zakładano dla niej chusteczkę, czepek już była mężatką. Ozdabiano oczywiście dom, ozdabiano, jeżeli kapliczka była przy domu, też obrazy. Jeżeli to był ten okres letni, no to białe kwiaty także były tutaj w roli głównej. […] wóz którym jechali, którym młodzi jechali do kościoła też. To na ten wóz drużki plotą wieniec zielonych gałęzi dla kawalera. Jechali oddzielnie – kawalerstwo swoim, panna swoim powozem. To dla kawalera właśnie z liści dębu. Samochody też i z dawna i teraz jeszcze występują, że przód samochodu wystrojony jest właśnie tym wieńcem z dębu. Jeszcze ręcznik jakiś albo krajka, ozdobiony dodatkowo, ale tutaj występują obowiązkowo zioła.

Panny młode zbierały się na ten wieczór panieński, wtedy to wszystko stroiły, wtedy to z wieczoru było przystrojone. Samochody przystrojone, kiedyś wozy […] przyozdobione tymi wieńcami zielnymi. […] weselnym ciastem to był sękacz i sękacz stawiano na stół. Przynosiła go swatka i stawiało na stół go i przystrajała do środka właśnie, bo tam jest taki otwór i do tego środka wkładano kwiaty […] też zimą, jeżeli nie było świeżych kwiatów, to też szparagus czy jakaś tam ruta pochowana była […]

Do trumny wkładano te zioła, które były święcone na Matki Boskiej Zielnej, na 15 sierpnia Te zioła suszono, wkładano za obraz i kiedy ktoś z rodziny umierał, to trzeba było mieć koniecznie to ziele i trzeba było mieć i nie zapomnieć go włożyć do trumny. To było, gdy szykowano nieboszczyka do pogrzebu, a w czasie pogrzebu, jak już mówiłam, robiono wieńce z tych iglaszków, jodeł czy świerków. Też właśnie tą ścieżkę wykładano, czy zima czy lato to wykładano, żeby było wiadomo, że w tym domu jest pogrzeb. Oczywiście później to już chorągwie wisiały, ale kiedyś tych chorągwi w dawnych czasach jeszcze nie było.

[…] jeżeli umierał młody człowiek, czyli kawaler albo panna, to robiono wieniec z gałęzi dębowych. Jeżeli to był okres ten zimny, to z gałęzi takich zielonych iglastych robiono wieniec, który niesiono dookoła trumny, ale też niosła go młodzież, albo kawalerowie, albo panny. […]

Każde zioło miało swoje znaczenie […] niektóre to były po prostu ładne, a niektóre to tylko odganiały na przykład zło. […] na przykład przy każdym domu bardzo dobrze, żeby rosła jarzębina, dlatego że jarzębina odgania tą zła moc, tego diabła odgania. Bardzo dobrym drzewem był ten dąb, który moc daje, który jest od wieków, od czasów tych dawnych, pogańskich, czczony i śpiewano o nim pieśni i bardzo ważną rolę odgrywał. To była siła i moc. Natomiast […] niektóre drzewa, których nie sadzono przy zagrodzie, to na przykład olcha, wierzba to dalej gdzieś tam od domu, niekoniecznie, czyli były drzewa bardzo dobre, drugie złe.

Powinno się zbierać te zioła, które kwitną, oczywiście wtedy, kiedy kwitną, najczęściej to w przededniu nocy świętojańskiej, 23 czerwca – wtedy mają największą moc i magiczną, i leczniczą moc, no i chyba ten okres jest, kiedy one wysychają dobrze, bo to jest ciepła pora.

Galeria

Filmy